poniedziałek, 5 grudnia 2016

Orly Million Dollar Views

Dziś rzut oka na ostatni lakier z jesiennej kolekcji Mulholland; najwyższa pora na zimowe kolory prawda? Million Dollar Views to złoto -nieco miedziane, nieco brązowawe, ale cały czas eleganckie i kolorystycznie dość stonowane. Kolor i jesienny i świąteczny i elegancki, także nada się na wiele okazji. Wykończenie określiłabym jako metaliczny, nieco frostowy shimmer. Jest błyszczący, a dodatkowym atutem są z pewnością większe płateczki w typie flakies. Jednak kiedy wrzuciłam go na paznokcie czegoś mi brakowało, dlatego oczywiście postanowiłam go zmodyfikować. Jak? Gąbką, a jakże. Takie lakiery kochają gąbkę i ten również jak dla mnie wyglądał po niej rewelacyjnie. Nabrał wyrazu, jakiejś takiej głębi, zresztą mam nadzieję że zauważycie różnicę na zdjęciach. Pierwsze zdjęcie malowany normalnie, 2 warstwy bez topu, a kolejne już z dodaną warstwą gąbkową i wykończony topem. Ostatnie w słońcu, błyszczy pięknie!
Aplikacja bezproblemowa, ładnie kryje mimo dość rzadkiej formuły, nic nie można mu właściwie zarzucić. 
Jak wam się podoba? Ja cieszę się, że odkryłam jego drugie, jeszcze lepsze oblicze.






 Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

poniedziałek, 31 października 2016

Orly Mansion Lane

Hej :)
Dziś kolejny kolor, może niepozorny, ale na pewno są tu fanki takich odcieni prawda? Ja osobiście lubię takie szarobure lakiery, no a jesienią świetnie pasują do otoczenia i ubioru :)
Mamy tutaj do czynienia z taupe czyli mieszanką szarości, brązu i kropli fioletu, na pewno nie jest to dla mnie typowy szarak :)
Aplikacja jak marzenie, nakładanie jest przyjemnością mimo dość rzadkiej formuły lakieru. Dwie warstwy dają idealny wygląd i w tym przypadku otrzymujemy naprawdę błyszczącą tafle, choć ja akurat prezentuję go z topem, bo tak akurat mi padło, więc musicie uwierzyć na słowo :) Piękny krem, który idealnie komponuje się z resztą kolekcji!





Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię. 

piątek, 28 października 2016

Orly Hillside Hideout

Dziś w końcu lakier, który z tego co wiem, jest dla wielu faworytem kolekcji Mulholland :) Wcale mnie to nie dziwi, bo nie każdy lubi mocne błyskotki, a Hillside Hideout jest spokojnym odcieniem z nutą błysku, mega kobiecy i ma to coś :)
Kolor z grupy mauve, czyli przybrudzony róż, w tym przypadku z odrobiną fioletu i złotym shimmerem. Piękny na jesień i nie tylko. Zauważyłam, że im grubsze warstwy tym lakier staje się bardziej fioletowy, więc można trochę kombinować z efektem.
Formuła i malowanie wzorowe :) Kryje bardzo ładnie, dwie warstwy są idealne, ale dla niektórych pewnie jedna grubsza by starczyła. Nie było problemu ze schnięciem. Na moich zdjęciach dwie warstwy bez topu, jak widać połysk ok, choć pewnie z topem byłby bardziej szklący. 
I jak, trafia w wasz gust? :)

 




Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię. 

wtorek, 18 października 2016

Orly Meet Me At Mulholland

Kolejny lakier w kolekcji, który przykuł moją uwagę to Meet Me At Mulholland (swoją drogą nazwy są świetne <3) :) No ale co się dziwić, ja uwielbiam takie "złożone" lakiery, a tu mamy kilka elementów. Baza jest półtransparentna, taka szarobura, w niej pływa mnóstwo miedzianych flejksów, a poza nimi tło stanowią mikro drobinki w kolorze złotym i fioletowym. Cały ten miks sprawia, że lakier w wydaniu solo najprościej można określić brązem, ale tak naprawdę nosząc go co chwilę dostrzega się jego nową wersję. Drobiny ożywiają całość i efekt wcale nie jest smutny, wręcz przeciwnie!  Bardzo jesienny i bardzo udany lakier :)
Można stosować go i solo i jako topper. Solo wystarczą trzy warstwy jak na moich zdjęciach, w przypadku bardzo cienkich warstw można dodać czwartą dla pogłębienia koloru, albo jeśli się ma mocno widoczny wolny brzeg. Na szczęście nie ma tendencji do grubego wyglądu, paznokcie nie robią bułkowate, więc można sobie na to pozwolić, nawet w przypadku malowania na koniec topem. A wysuszacz polecam, bo niestety, ale u mnie długo wysychał, no i zresztą ładniej wygląda wygładzony, choć bez nie jest chropowaty.
Jako topper może ciekawie wyglądać na wielu kolorach, ale polecam ciemniejsze z racji szarobrązowej bazy, która zmieni nam odcień lakieru pod spodem - ochładza go i przybrudza. Przygotowałam co nieco na wzorniku i tak od lewej są to:
lakier solo nałożony gąbką - otrzymujemy metaliczny złoto-miedziany efekt z odrobiną fioletu
lakier solo w ilości czterech warstw
jedna warstwa na Orly Mansion Lane
jedna warstwa na czerni
jedna warstwa śliwkowym fiolecie Nat Robbins Chianti
jedna warstwa na zgniłej zieleni Zoya Shawn

Samo malowanie jest zupełnie bezproblemowe, trwałość super, zmywanie dość trudne.

Co myślicie o tym jesiennym cudaku, któraś wersja wam szczególnie przypadła do gustu? :)






Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

środa, 12 października 2016

Orly Party In The Hills

Hej :) 
Dziś mój faworyt z Mulholland, zdecydowanie najpiękniejszy lakier :) co prawda jest ulubieńcem razem z czerwienią, która wyjątkowo dobrze mi się nosiła, ale tutaj mamy fantastyczny mix w sam raz dla srok :) Jest i jesienny i zimowy i mimo błysku tak elegancki, że nada się na wiele wiele okazji.
Bezbarwna baza, a w niej mnóstwo drobnego złotego brokatu z dodatkiem czerni. Świetny odcień złota, zrównoważony dodatkowo czernią tworzy piękny, nietuzinkowy efekt. Wiem, że na każdym zdjęciu kolor wygląda trochę inaczej, ale trudno go uchwycić i faktycznie na żywo potrafi się lekko zmieniać.
Brokatu jest tak dużo, że lakier jak najbardziej nadaje się do malowania solo, choć oczywiście można nałożyć jedną warstwę jako topper na innym kolorze.
Technicznie też jest super - dość rzadka formuła dzięki czemu maluje się bezproblemowo, a jednocześnie drobinki ładnie, równo się rozprowadzają i całkiem nieźle kryją. Już dwie warstwy wyglądają dobrze - wg mnie można nosić jak najbardziej, choć ja jeszcze dołożyłam jedną, więc na zdjęciach widzicie trzy warstwy. Lakier po wyschnięciu jest trochę chropowaty, ale i w tym wydaniu wygląda super, coś jak drobny piasek :) Na zdjęciach widzicie go z jedną warstwą topu NCLA - nie jest to może stuprocentowa tafla, ale jest naprawdę gładko, bo lakier na szczęście nie należy do wyjątkowych pożeraczy topu :) Bardzo dobra trwałość, nosiłam kilka ładnych dni i wyglądał nieskazitelnie, jedynie końce nieco się wytarły.
Najpierw dwa zdjęciu w cieniu, potem jedno w sztucznym świetle bez lampy (ach jak migocze) i ostatnie w pełnym słońcu.
Cudo prawda? <3



 



Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

czwartek, 6 października 2016

NCLA First Base

Tak jak niedawno wspominałam - dziś recenzja kolejnego produktu od NCLA czyli base coatu. Używam jej od kilku miesięcy jako pierwszy etap każdego manicure, więc znamy się już bardzo dobrze :)
Baza jest matowa, co oznacza, że po nałożeniu na paznokieć po chwili staje się niemal niewidoczna. Matowość ma za zadanie ułatwić nakładanie koloru właściwego i powiem wam, że chyba coś w tym jest, bo zauważyłam przy trudnych lakierach, że właśnie pierwsza warstwa, a więc ta na bazie, była łatwiejsza niż kolejne te nakładane na lakier. 
Istotną kwestią jest dla mnie szybkie wysychanie, które nie przedłuża całego procesu malowania, ta baza wysycha migiem, a dodatkowo pomaga w tym szeroki i wygodny pędzelek, którym maluje się szybko i bezproblemowo.
Baza nie pogrubia zbytnio paznokci, daje ładną cienką warstwę. Dość dobrze wygładza paznokcie, ale wiadomo - na wielkie bruzdy chyba żadna baza nie pomoże w ilości jednej warstwy.
Jeśli chodzi o trwałość to nie mam żadnych zastrzeżeń, nie zauważyłam skrócenia trwałości moich mani, ale ja ogólnie nie mam i nie miałam z tym problemów. Natomiast moja siostra zauważyła, że lakier malowany na tej bazie dobrze jej się trzymał :)
I ostatnia, ale może najważniejsza sprawa w bazie - ochrona przed przebarwieniami. Zawsze jest mi to najtrudniej określić, ale fakt jest taki, że w ciągu tych kilku miesięcy ani razu nie miałam pofarbowanej płytki na jakiś kolor lakieru (choć ja nadal uważam, że na to przede wszystkim wpływa zmywacz). Zauważyłam, że ogólnie moja żółta płytka jakby nieco zjaśniała, więc jest ok :) Poza tym nie odnotowałam żadnego pogorszenia stanu paznokci. Małym minusem jest tylko dość intensywny zapach bazy, ale nie jest to coś nie do zniesienia.
Jak widać produkt sprawdza się bardzo dobrze, zużyłam "mniejszą połowę" i z wielką przyjemnością zużyję resztę :) Warto przypomnieć, że są to produkty pozbawione toksyn i w pełni wegańskie.
Baza podobnie jak top ma pojemność 15 ml, a kosztuje 59 zł. Do kupienia TUTAJ. Pamiętajcie o rabacie 15% na pierwsze zakupy w sklepie shopncla.pl :) Kod: colorforever :)


Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.


wtorek, 4 października 2016

Orly Cahuenga Pass

Hej :)
Za oknem jesień na całego niestety, ale na pocieszenie mamy piękną jesienną kolekcję Orly - Mulholland :) Znajdziemy w niej złoto-brązowe barwy tak kojarzące się z tą porą roku, błyskotki, ale i coś spokojniejszego. Ja zaczynam od pokazania czerwieni. Uwielbiam nosić ten kolor, a Cahuenga Pass ujął mnie odcieniem, jest to jasna, pomidorowa czerwień z pomarańczowymi tonami. Do tego jest zupełnie żelkowa, więc dzięki temu wygląda bardzo lekko. Dla mnie cudo, ten lakier jest idealny na jesień <3 Fantastycznie mi się go nosiło i jest to jeden z moich faworytów w tej kolekcji :)
Zanim przejdę do kwestii malowania i reszty - Orly zmieniło pędzelki. Stare są długie i wąskie, a nowe szersze i lekko ścięte. Dla mnie zmiana na plus, zawsze wolę szersze pędzle od węższych :) Postaram się przy okazji zrobić porównanie na zdjęciu. Tak jak wspominałam Cahuenga Pass jest żelkiem, a to oznacza, że trudno nim osiągnąć zupełnie kryjący efekt, zwłaszcza na moich wybitnie białych końcówkach :/ Widziałam w innych recenzjach, że np na krótkich paznokciach dwie warstwy wyglądały bardziej kryjąco niż trzy na moich zdjęciach. Tak czy siak na żywo te końce były trochę mniej widoczne, aparat lubi to wydobyć. No i ani trochę mi to nie przeszkadzało biorąc pod uwagę jak podobał mi się ten kolor na moich dłoniach :) Tak naprawdę lakier od pierwszej warstwy pięknie i równo się nakłada, nie ma tu absolutnie mowy o smużącej wodzie, i choć lakier ma dość rzadką konsystencję to malowanie nie sprawia problemów. Pięknie lśni - na zdjęciach bez topu. Dostępny oczywiście na OrlyBeauty :)
Ktoś tu jeszcze przepada za czerwieniami? :D





Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię. 

poniedziałek, 3 października 2016

NCLA Gelous? Top Coat

Hej :)
Jakiś czas temu miałam już przyjemność pokazać wam kilka produktów tej marki. Od tamtego czasu stosuję również bazę i top, po kilku miesiącach chyba najwyższa pora na recenzję :)
Dziś zajmiemy się topem, który można zamówić w tym miejscu.  Temat skomplikowany, bo każdy oczekuje niby tego samego, a jednak nasze preferencje czasem się bardzo różnią, tak jak i działanie na poszczególnych paznokciach. Ja sama pewnie już wspominałam, że dla mnie priorytetem jest to, aby top nie kurczył lakieru - nie cierpię tego. Jednocześnie nie chcę zwykłego bezbarwnego lakieru, wodnistego, lub takiego, który schnie wieki. Chcę wygładzenia, pięknej, twardej i lśniącej tafli bez kurczenia. Fajnie gdyby wysychał szybko, ale właśnie pojęcia "wysuszacz" i "brak kurczenia" niemal zawsze się wykluczają. W moim przypadku. Bo nieraz czytam recenzję topów, które próbowałam, że nie ściągają itd, no a u mnie się to dzieje i nic na to nie poradzę. Nie znalazłam jeszcze topu, który byłby moim ideałem, ale właśnie NCLA jest zdecydowanie o kilka poprzeczek wyżej od poprzedników w moim osobistym rankingu :)
Ma fajną konsystencję, nie jest rzadki i przesadnie lejący, ani też za gęsty. Po kilku miesiącach od otwarcia i zużyciu mniej więcej jednej czwartej może nieco zgęstniał, ale póki co nie na tyle by pogorszyło to komfort malowania absolutnie. Nadaje bardzo ładny połysk, wygładza nierówności i maskuje bąble - to bardzo ważna cecha topu. 
Nie ściąga lakieru - nic a nic! Czasem topy na początku używania nie kurczą, a potem zaczynają, albo raz kurczą a raz nie, bardziej lub mniej itp. Tutaj zero ściągania, więc możecie sobie wyobrazić moją radość :)
I kwestia która pewnie większość interesuje najbardziej, a mnie akurat trochę mniej, czyli wysychanie. Porównałam go na konkretnym lakierze z Sally Hansen Diamond Flash i zastyganie początkowe było takie samo (po dociśnięciu palcem pojawiały się linie papilarne, które w obu przypadkach można "rozmasować"), aczkolwiek NCLA potrzebował nieco więcej czasu na całkowite utwardzenie. Dla mnie nie jest to jakaś duża wada, bo lakier po tym wstępnym podeschnięciu nie jest już tak podatny na uszkodzenie, trzeba konkretnie w coś walnąć. Natomiast gdy wyschnie całkiem to powłoka jest twarda. Ogólnie powiedziałabym, że czas schnięcia w przypadku każdego lakieru pod spodem jest trochę inny, wiadomo - ilość i grubość warstw lakieru swoje robią.
Trwałość w moim odczuciu jest w porządku, na pewno nie zauważyłam niekorzystnego wpływu na mani, a czy znacząco go przedłuża to trudno stwierdzić. Ten top ma jeszcze jedną zaletę - nie rozmazuje stempli, wzorków i nie ściąga koloru. 
Pędzelek jest prosty, dość szeroki i krótki, dzięki czemu szybko i sprawnie można pokryć całą powierzchnię paznokcia. 
Na pewno dużym minusem jest cena - 70 zł, nad czym ubolewam, bo do tej pory to mój ulubieniec w kategorii topów. 
Podsumowując - na pewno ten top nie zachwyci każdego, jak widać dużo zależy od priorytetów. Warto spróbować, bo jest to coś innego niż do tej pory miałam okazję używać, zwłaszcza jeśli wystarczy wam dobre schnięcie zamiast bardzo szybkiego, ale za to bez kurczenia. Ja osobiście nie jestem fanką za SH Insta Dri  czy Diamond Flash, a przecież są tak popularne i lubiane. 
Jak zwykle chętnie poczytam w komentarzach wasze przemyślenia na temat topów, pozdrawiam :)


Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.


środa, 21 września 2016

Zoya Dream

Dziś będzie krótko, bo o czym tu dużo pisać - lakier o adekwatnej nazwie, zdecydowanie :)
Połączenie ciemnoniebieskiej bazy z milionem holograficznych drobinek - cudo! <3 Niezaprzeczalnym atutem tych drobin jest ich rozmiar, są spore, takie nieregularne mini płateczki wręcz :) nie mylmy ich z brokatem pliz ;) Wygląda magicznie i w słońcu i w cieniu!
Aplikacja - marzenie :D Formuła lakieru i pędzelek idealnie ze sobą współgrają, malowanie to przyjemność. Krycie trudno jednoznacznie określić - baza jest żelkowa, więc zależy jakie grube warstwy malujemy :) Ale drobin jest tak dużo, że dwie warstwy wyglądają już bardzo dobrze. Ja malowałam bardzo cienko i dałam trzy warstwy dla pogłębienia koloru. Na moich zdjęciach bez topu i na dodatek nie od razu po malowaniu, więc na połysk nie można narzekać :)
Ja jestem na TAK!

Zdjęcia po kliknięciu się powiększają.

 








czwartek, 15 września 2016

BornPrettyStore Floral Water Decals

Hej hej :)
Dziś wyjątkowo zaburzę nieco chronologię i pokażę mani, który nosiłam troszkę wcześniej. W roli głównej różane naklejki wodne ze sklepu BPS, które znajdziecie dokładnie TUTAJ, w cenie aktualnie promocyjnej - 1,49$ :)
Uwielbiam takie wzory, motyw kwiatowy chyba nigdy mi się nie znudzi, zwłaszcza w tak pięknych kolorach :) Arkusz zawiera 10 naklejek o różnych rozmiarach. O długość raczej nie musimy się martwić, bo nawet mi ich sporo zostało. Z szerokością nieco gorzej - niektóre naklejki były dla mnie na styk, ale ja mam sporą i szeroką płytkę, więc myślę, że większości dziewczyn i tak będą pasować. Naklejki są transparentne, tzn że najlepiej je nałożyć na białą bazę, bo wtedy kolor jest tak jak ma być :) Aplikacja tradycyjna, nic nowego. Te dodatkowo są i cienkie i miękkie, nie było z nimi żadnych problemów, na koniec oczywiście mani zabezpieczyłam topem :) Jak najbardziej mogę ten model polecić.
Mam nadzieję, że lubicie kwieciste mani tak jak ja :)


Użyłam:
biały lakier - Bourjois White Spirit
naklejki BPS
top coat


 

 

  



Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię. 

wtorek, 13 września 2016

BornPrettyStore Nail Stickers + summer sunset nail art

Cześć :)
Jak już wspominałam zachwyciła mnie kolorystyka letniej kolekcji Orly, bo wiecie, że takie neony to coś dla mnie :D Od początku wiedziałam, że zrobię z ich użyciem mani w stylu zachód słońca na plaży. Trochę mi z tym zeszło, ale pogoda nadal dopisuje, więc zdobienie w sam raz na- zapewne- ostatnie już tak ciepłe dni w tym roku :) Do słonecznych Orlików idealnie wpasowały się naklejki z BPS, o których napiszę kilka słów. Mowa o tych naklejkach.
Po pierwsze - to są zwykłe naklejki, nie wodne. Wybierając je gdzieś mi to umknęło, więc oczywiście przy rozpakowaniu paczki miałam lekkie zdziwienie. Arkusz zawiera czarne naklejki: palmy, mewy, listki - w różnych konfiguracjach i rozmiarach. Rozmiar naklejek jest bardzo fajny wg mnie, zarówno posiadaczki długich jak i krótkich paznokci coś sobie dobiorą.
Sama aplikacja jest banalna - odklejamy naklejkę i naklejamy na suchy już lakier :) Niestety z racji, że nie są to naklejki wodne, nie są cieniutkie i zupełnie niewidoczne. Po naklejeniu ja widzę lekki obrys naklejki, a pod nią takie "coś", nie stapia się idealnie z lakierem. Nie miałam problemu z marszczeniem naklejek, ale oczywiście trzeba je zalać topem. Wg mnie jedna warstwa topu to za mało - naklejki mogą z czasem zacząć się podnosić i odklejać, ale dwie warstwy dobrze je trzymają, mani się dobrze nosi.
Ogólnie mam mieszane uczucia, nie jest to bubel, bo jak widać można ich z powodzeniem używać, ale na pewno nie są ideałem w porównaniu z wodnymi - ja jednak cenię sobie w wodnych fakt, że są zupełnie niewidoczne i łatwiej łączą się z topem, przez co mani wygląda perfekcyjnie. Cena tych naklejek wynosi 3,69 $.
I jeszcze słówko o tym co pod naklejkami :) Zaczęłam od jednej warstwy Orly Scenic Route, a kiedy wyschła, zrobiłam na niej cieniowanie trzema kolorami - Scenic Route od góry, potem różowy Put The Top Down i na końcu żółty Road Trippin. Różowy i żółty po nałożeniu się na siebie utworzyły jeszcze odcień pomarańczowy, więc kolorów wydaje się więcej :) Kciuk i palec wskazujący pomalowałam na czarno - taki kontrastowy akcent. 

Użyłam:
żółty - Orly Road Trippin
top coat 






Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię. 

poniedziałek, 5 września 2016

Orly Scenic Route

Witam :)
I przyszła pora na ostatni już letni lakier z kolekcji PCH :)
Tym razem to kremowy jasny fiolet. Odcień zawiera trochę różowych tonów, ale to jednak fiolet. Raz wydaje się cieplejszy, a raz chłodniejszy, jest żywy i intensywny, ale oczywiście nie może równać się w kwestii "świecenia" z żółtymi czy pomarańczowymi neonami :) Takiego koloru mi brakowało w kolekcji, jest świetny w zasadzie na każdą okazję i porę roku. Nie tylko dla fanek fioletów!
Pod względem aplikacji także super. Jest zwykłym kremem, nie za gęstym, ale też nie bardzo rzadkim. Krycie bardzo fajne, nawet jedna warstwa w ewentualności by uszła, ale dwie są idealne :) Malowałam nim dwa razy i raz mi lekko zbąblował, a drugim razem nie. W sumie sama nie wiem czemu, ale widocznie musiałam popełnić jakiś błąd. Wysycha do połysku, nie jakiegoś mega blasku, ale jest ok. Na zdjęciach dwie warstwy bez topu.
Jak wam się podoba taki fiolet? :) mam wrażenie, że i tak na żywo zyskuje bardziej :)






Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moja opinię.

piątek, 2 września 2016

Orly Road Trippin

Hej :)
W końcu przyszła pora na lakier, który od samego początku zapowiedzi kolekcji najbardziej przykuł moją uwagę :) Kolor iście bajeczny - prawdziwa żółta, neonowa żarówa. Nie jest to połączenie żółto-zielone jak to często bywa. To ewidentnie żółć, choć jak na mocny neon przystało, ma odrobinę tej zimnej nuty. Kolor na szóstkę! <3
Niestety aplikacja nieco koszmarna. To pod tym względem chyba najsłabszy lakier Orly jaki mam. Jest dość kredowy i mega napigmentowany. Niby to dobrze, bo jest kryjący, ale co z tego, skoro smuży i musiałam i tak nałożyć trzy warstwy. Na początku nie zapowiadało się tak źle, bo pierwsza warstwa nałożyła się całkiem względnie (możliwe, że to zasługa matowej bazy NCLA), ale kolejne były gorsze - nierówne i nie poziomowały się same. Całość na koniec zbąblowała :/ co na szczęście uratował w dużej mierze top coat. Jedynym "pocieszeniem" jest fakt, że malowałam nim w duży upał, co na pewno nie pomogło i mam nadzieję, że kolejnym razem pójdzie lepiej. Sprawdzę go za jakiś czas w normalniejszych warunkach, bo kolor ma boski. Zabrałam go na wakacyjny wyjazd i nosił mi się świetnie :)
Wysycha do satyny, na zdjęciach trzy warstwy i top coat. 
Jak wam się podoba? wybaczacie aplikację ze względu na kolor? :)




Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Orly Summer Sunset

Witam się po przerwie i zabieram za zaległości :)
Dziś prezentuję drugi pomarańczowy odcień z kolekcji letniej PCH Orly. To dość oryginalny lakier, jasna pomarańczowa żelkowa baza i mnóstwo drobinek, które są nieco duochromowe złoto-różowe. Drobinki są dobrze widoczne, nie znikają, a nadają całości ciekawego wyglądu, bo czasem ta poświata przybiera właśnie różowawy odcień. Trudno na zdjęciach oddać jego urok, ale to świetny letni lakier :) Można go z pewnością określić jako neonowy, jest wyrazisty, ale nie świeci aż tak jak choćby róż, żółty czy ten drugi pomarańcz z PCH.
Malowanie z racji żelkowej bazy i drobinek jest przyjemnością, nie sprawia żadnych trudności, nie ma się tu zupełnie czego obawiać. Aczkolwiek ja mam jeden problem z tym osobnikiem - krycie. Dziewczyny piszą, że wystarczają im dwie warstwy. Owszem lakier u mnie po dwóch warstwach wyglądał ładnie, nie ma smug ani nic z tych rzeczy, ale... moje białe końcówki były bardzo widoczne. Wolny brzeg zakryła dopiero czwarta warstwa :( I to na żywo, bo na zdjęciach nadal potrafiły się nieco ujawnić. Dodam jeszcze, że z każdą warstwą odcień się nieco zmieniał na bardziej pomarańczowy. Poza kryciem nie mam zastrzeżeń. Nie wysycha do satyny jak poprzednicy, ma lekki połysk. Na pewno jeszcze lepiej wyglądałby z topem, ale z racji warstw nie chciałam już dokładać kolejnej. Czyli na zdjęciach widzicie cztery warstwy bez topu. 
Ciekawa jestem czy wam się spodoba ten okaz :)




Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moja opinię.

wtorek, 19 lipca 2016

Orly Put The Top Down

Hej :) 
Dziś kolejne letnie cudeńko, ale tak już w tej kolekcji jest, co jeden to lepszy! :) Tym razem przedstawiam Put The Top Down czyli piękny neonowy róż. Owszem, różowych neonów nie brakuje, ale ja w swojej kolekcji dupe nie znalazłam, co mnie ogromnie cieszy :D Średniociemny ocień różu, zawierający całkiem sporo cieplejszych nut, takich pomarańczowawych co czyni go trochę takim cukiereczkiem :) Ale to nie ma nic wspólnego z brzoskwinią, to zdecydowanie róż. Znowu jest to prawdziwy neon, też potrafi świecić w słabym świetle! <3
Formuła tego lakieru jest nieco bardziej podbita bielą w porównaniu do pomarańczowego brata, ale również nie sprawia problemów w malowaniu :) Więc jeśli szukacie idealnego różowego neonu to ten jak najbardziej będzie super wyborem :) Świetnie kryje, dwie warstwy są absolutnie wystarczające :) Nie smuży, choć lepiej nakładać średnie warstwy, nie takie bardzo cienkie, no i standardowo polecam dobrze zrolować lakier przed użyciem, bo dobrze rozmieszany lakier zawsze maluje lepiej! Szybciutko wysycha do delikatnej satyny, na moich zdjęciach widzicie go z topem :)





Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...