czwartek, 27 listopada 2014

Hean 215 + moja technika nakładania brokatowych topów

Dziś dla odmiany topper :) Długo szukałam dla niego idealnej bazy. Wiedziałam od razu, że najlepiej jak wybiorę coś jasnego, szukałam wśród beży, jasnych brudnych róży i tym podobnych, ale nic mnie ostatecznie nie skusiło. Owszem pasowały, też byłoby ok, ale brakowało mi tego czegoś :D Aż w końcu przemówił do mnie LVX d'Orsay niedawno pokazywany :) To był dla mnie strzał w dziesiątkę! Kolory toppera są wyeksponowane tak jak chciałam. No właśnie, przyjrzyjmy mu się z bliska, zawiera trzy rodzaje brokatu - niewielkie sześciokąty w kolorze żółtym i fioletowym, nitki w kolorze czerwono-różowawym i lekko połyskującym białym oraz czarne kwadraty. Według mnie baaardzo udany mix, chociaż osobiście bym wolała, aby czarnych kwadratów było troszkę mniej, no chyba, że tak mi się po prostu nałożyło :) Nie wiem czy podzielicie moje wrażenia, ale dla mnie ten top daje taki indiański, aztecki? klimat. No nie wiem sama dokładnie, ale coś w tym typie :) Ogólnie możecie kojarzyć ten lakier, bo taki sam jest w Sensique, ale w wersji z cienkim pędzelkiem. Ten natomiast ma normalny pędzelek, ale był limitką i pewnie już jest nie do dostania, chyba, że gdzieś się uchował ;)
Jeśli chodzi o aplikację to napiszę, że brokatu nie nakłada się raczej zbyt wiele, ale ja mam taką trochę własną technikę nakładania ;) Wiem, że sporo osób nie lubi takich topów właśnie przez aplikację, dlatego pomyślałam, że napiszę jak ja sobie z tym radzę. Nie maluję normalnymi pociągnięciami z góry na dół jak zwykłym lakierem, bo wtedy prawdopodobnie brokat wylądowałby w jednym miejscu. Najpierw przechylam butelkę z lakierem na bok i pędzelkiem grzebię w środku, coś jak robi się to gdy chcemy wydobyć lakier, którego już jest w butelce mało - jeśli wiecie co mam na myśli :) W ten sposób na pędzelku zostaje więcej brokatu, a jednocześnie mniej bezbarwnej bazy niż w przypadku zwykłego zanurzenia pędzelka w butelce. Wtedy nanoszę lakier na paznokieć i pędzelkiem rozprowadzam go na nim i jednocześnie układam. To bardziej przypomina "paćkanie" pędzlem niż malowanie. Tym sposobem wystarczyła mi jedna warstwa, jak widzicie brokatu jest sporo, a paznokcie nie wyglądają grubo (zwłaszcza, że znajduje się na nich warstwa bazy, trzy warstwy lakieru bazowego, warstwa lakieru brokatowego i warstwa top coatu). Trzeba jedynie pamiętać o dwóch rzeczach: wyczuć odpowiednią ilość lakieru na pędzelku, w zależności od tego ile brokatu i bezbarwnej bazy chcemy mieć na paznokciu i druga, aby przy nakładaniu nie mieszać przesadnie i zbyt długo, aby się nie dorobić bąbli. Brzmi może skomplikowanie, ale to naprawdę nie jest takie trudne, mi to idzie jakoś tak intuicyjnie. 
Brokat wysycha chyba przeciętnie, ale i tak musimy użyć top coatu dla wygładzenia. U mnie jest to jedna warstwa SH Insta Dri - wystarczyła w zupełności, aby brokat nie haczył i nie zadzierał się, ale w dotyku nie jest to 100% gładkości i tafli, więc jak by ktoś chciał to pewnie przydałaby się druga warstwa, ewentualnie jedna grubsza.

Top przypadł mi do gustu, mimo, że nie jestem specjalnie fanką paskowych brokatów :)
Ciekawa jestem co wy powiecie, no i czy macie jakieś własne triki na nakładanie brokatów?

Użyłam:
kolor bazowy - LVX d'Orsay
brokatowy top - Hean 215
top







środa, 26 listopada 2014

Porównanie jasnych nude

Hej :) 
Ostatnio pokazywałam trochę nudziaków, więc myślę, że takie porównanie się przyda :) W zasadzie to nie nude, a różne jasne odcienie "prawie białych" lakierów. Musimy wziąć pod uwagę, że na wzorniku mogą one wychodzić troszkę inaczej niż na paznokciach. To ciekawe, ale prawdziwe :D dowodem jest to, że mam na paznokciach LVX d'Orsay i przykładając paznokieć do wzornika okazuje się, że na paznokciach jest jaśniejszy.. Wynika to z różnych formuł, te bardziej kredowe z kolejnymi warstwami czasem jaśnieją, z kolei te bardziej przezroczyste wręcz odwrotnie, kolor buduje się z warstwami. Druga kwestia to oczywiście zdjęcia, lakiery na żywo są jaśniutkie i takie "czyste" :) a aparat średnio to oddaje. Ale ogólnie porównanie dość dobrze pokazuje różnice między nimi. Na samych brzegach wzornika znajduje się najzwyklejsza biel (My Secret). Ostatnie zdjęcie z fleszem. Wszystkie bez topu.

Od lewej:
Bell 601 - ten jeszcze nie pojawił się solo na moich paznokciach ani na blogu. W butelce bardzo przypominał mi LVX Porcelaine, ale jednak okazały się różne. Bell to taka cytrynowa biel, w porównaniu z pozostałymi wydaje się wręcz lekko zielonkawy. Nie jest bardzo podbity bielą, na paznokciach prawdopodobnie będzie wymagał trzech warstw.

LVX Porcelaine - najbardziej neutralny ze wszystkich, właściwie to lekko przybrudzona biel, bez żadnych wyraźnych nut kolorystycznych. Pasuje do wszystkiego, więc dla mnie to must have :)

Colour Alike Biała Fabryka - pokazywana już, jednak nie jestem zadowolona z tamtych zdjęć, bo wyszła za ciemno i beżowo. Tutaj podobnie, ale w sumie patrząc na ten wzornik to faktycznie taka jest :) a w butelce wydaje się jaśniejsza i bardziej mleczno-szara. Widocznie na paznokciach/wzorniku wychodzi trochę inaczej niż w butelce, ale i tak będę chciała spróbować zrobić jej jeszcze raz zdjęcia. 

Color Club Poetic Hues - najbardziej kredowy ze wszystkich. Co ciekawe nosząc go, miałam wrażenie, że jest bardziej żółty, ale w taki ciepły sposób. To zupełnie inny odcień żółci niż Bell 601.

LVX d'Orsay - na wzorniku wyszedł ciemniej niż na paznokciach, ale to chyba wynika z grubości warstw. Malując paznokcie zauważyłam, że z kolejnymi warstwami kolor się pogłębia, więc to może być kwestia tego :) tak jak pisałam od Poetic Hues jest bardziej brzoskwiniowo-beżowy.

Orly Pure Porcelain - właściwie to tu nie pasuje :D ale to popularny lakier więc pomyślałam, że będzie dobrym punktem odniesienia. Jak widać najciemniejszy ze wszystkich, odcień zdecydowanie bardziej różowy i szary. A dawniej słynna Porcelanka wydawała mi się taaaka delikatna ;)


I jak? macie swoje typy? :)




wtorek, 25 listopada 2014

Live Love Polish: LVX d'Orsay


Kolejny delikates :) Może się wydawać, że jest bardzo podobny do Poetic Hues od Color Club, który dopiero co pokazywałam. Ale jednak troszkę się różnią :)
Dzisiejszy LVX d'Orsay to jasny, delikatny nude z odrobiną brzoskwiniowych tonów. Od wspomnianego CC jest mniej żółty, a bardziej beżowy, jest też znacznie mniej kredowy, dzięki czemu efekt jest subtelniejszy i powiedziałabym, że naturalniejszy. Tak więc podobne lakiery, a nadają dłoniom jednak różny wygląd :)
To drugi lakier marki LVX, który testuję. Wcześniej byłam bardzo zadowolona z formuły w porcelanowym odcieniu. Ten wypadł niestety nieco gorzej, ale znowu nie jakoś strasznie. Przede wszystkim krycie jest słabsze - na zdjęciach widzicie trzy warstwy. Pierwsza warstwa robi prześwity, ale na szczęście kolejne dość dobrze je wyrównują - na tyle dobrze, że nie użyłam topu. Jak widać połysk też jest całkiem niezły. Wysycha raczej przeciętnie. Pędzelek średni jeśli chodzi o szerokość, za to jest dość krótki, ja akurat wolę właśnie krótsze niż przesadnie długie, bo lakier tak nie spływa :)
Jak wam się podoba? :)








Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Live Love Polish: Color Club East Austin

Hej :)
W ostatnim czasie pokazywałam sporo neonów, a ten póki co ostatni, paradoksalnie okazał się chyba najulubieńszym :) Wszystkie poprzednie mi się podobały, dobrze nosiły, bo neony bardzo lubię, ale ten ma to coś i w moim rankingu wysuwa się chyba na prowadzenie :D Mowa o Color Club East Austin czyli neonie w kolorze pomarańczowym z nutami różu, dość jasnym. Można go chyba nazwać brzoskwiniowym neonem. W jasnym świetle czasami wydaje się delikatniejszy, ale czasem robi się bardziej pomarańczowy i potrafi też nieźle razić, potrafi :) Cudny jest, ciekawy, oryginalny i myślę, że to must have dla wielbicielek żarówiastych lakierów :)
Aplikacja wydaje mi się w porządku, trudniejsza od zwykłego kremu, ale dla mnie nie była problemowa. Dwie warstwy ładnie pokryły płytkę, bez smug. Nie wysycha na satynę, raczej na błysk, ale nie taką 100% taflę - początkowe zdjęcia z bliska bez top coatu, pozostałe już z topem. 
Znajdziecie go na Live Love Polish :) przypominam o kodzie COLORFOREVER dającym 10% zniżki na zakupy! :)









Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

piątek, 21 listopada 2014

Color Club Disco Dress vs Color Club Mrs. Robinson

Hej :)
Obiecałam Aalimce to porównanie i jest :) Ale musicie wziąć pod uwagę, że tak jak wspomniałam, oba te lakiery są niefotografowalne i tyle. Tu też są przekłamane, chociaż starałam się, żeby były jak najbliższe temu co na żywo. Mimo to ogólnie chyba widać, że są to zupełnie różne lakiery ;)
Mrs. Robinson to fuksja, magenta, róż z fioletem, oczywiście bardzo intensywny, trochę neonowy. Natomiast Disco Dress to wyraźnie fiolet, mimo, że na zdjęciach wychodzi czasem niebiesko, również intensywny. Różnią się tez formułą - pierwszy jest żelkowy i potrzebował trzech warstw, natomiast fiolet jest lepiej kryjący, bardziej kremowy - wystarczą dwie warstwy. Róż wysycha bardziej błyszcząco, w sumie to ani to typowa satyna ani typowy błysk. Fiolet wyraźnie satynowy, ale na paznokcie z jego użyciem dałam top, bo część z was była kiedyś ciekawa. Natomiast na wzorniku oba lakiery są solo, w oryginalnym wykończeniu. Zdjęcie dłoni w dziennym świetle bez lampy, zdjęcie wzornika z lampą.
Są różne i oba piękne. A na żywo wyglądają ze sobą fantastycznie :) tak, że szkoda mi było zmywać to porównanie :D :P zdjęcia nie oddają ani połowy ich realnego uroku, musicie uwierzyć. Zresztą te z was które mają któregoś z nich doskonale o tym wiedzą :)



czwartek, 20 listopada 2014

BornPrettyStore Nail Polish Mixing Balls / kuleczki mieszające do lakieru

Cześć :)
Tym razem recenzja pewnego przydatnego gadżetu :D Mowa o kuleczkach mieszających do lakieru - Nail 
Polish Mixing Balls z BPS :) Jak zobaczycie w linku aktualnie są w promocji. Według opisu wykonane są ze stali nierdzewnej oraz mają 5 mm średnicy. Mój woreczek zawierał 20 sztuk i zaraz zobaczycie w jaki sposób wykorzystałam dwie pierwsze kuleczki :)
Muszę przypomnieć ten post, btw pierwszy na blogu :) Jak pisałam zieleńsza wersja Wibo paskudnie się rozwarstwiła. Na początku jeszcze można było go w miarę łatwo wymieszać wstrząsając buteleczką, ale z czasem drobinki osiadły na dnie tak mocno, że chyba odpadłaby mi ręka chcąc go wymieszać tym sposobem :P Po jakimś czasie ciekawa byłam czy w ogóle coś się jeszcze da z nim zrobić i spróbowałam go wymieszać wykałaczką. Niby dało radę, ale nie jest to najczyściejsza metoda, no i marnuje się trochę lakieru. Lakier znowu swoje odstał i ponownie się rozwarstwił. 
Tym razem wrzuciłam do niego dwie kulki mieszające i voila! Lakier wymieszany pięknie, bez brudzenia i bez większego wysiłku :) Wystarczyło chwilę potrząsać butlą i trochę ją poobracać w dłoniach. Oczywiście, że drobinki znowu spadną na dno po jakimś czasie, ale teraz przynajmniej wiem, że jak mi się go zachce użyć to wystarczy chwila, żeby był "naprawiony" :)
Takie kuleczki sprawdzą się też super do wszelkich samoróbek, zwłaszcza brokatowych, gdzie drobiny lubią spadać na dno. Dobrze, że się na nie skusiłam ;)

 Kuleczki jak kuleczki, wyglądają tak:


Poniżej porównanie obu wersji lakieru, jak widać ta bardziej złota cały czas ma się dobrze, nie rozwarstwia się (bo po prostu nie zawiera tej zielonkawej bazy)


 Tutaj nasz królik doświadczalny przed mieszaniem kuleczkami:


 A tu już naprawiony "po" :) (widać nawet ślady po kuleczkach)



Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

środa, 19 listopada 2014

Fall leaves nail art with Live Love Polish

Cześć :)
Dziś krótko, bo nie ma o czym pisać :D Proste zdobienie w tematyce jesiennej, wszyscy mają, mam i ja! a co ;) Na bazowym Color Club Poetic Hues namalowałam kolorowe liście za pomocą farbek akrylowych, na koniec zmatowiłam całość.
Ze względu na słabe światło zrobiłam też dwa zdjęcia z lampą :)

Użyłam:
kremowa baza - Color Club Poetic Hues
liście - farbki akrylowe
top matowy - Catrice Matte Top Coat








wtorek, 18 listopada 2014

Live Love Polish: Color Club Poetic Hues

Cześć :) 
Dziś mam do pokazania następny Color Club z Live Love Polish. Poetic Hues to kolejny jasny lakier w moim zbiorze lakierowym, ale zaznaczę, że jest inny od wszystkich tego typu :) To jasny, ciepły, żołtawy beż, mocno rozbielony. Inne z reguły są, albo bardziej białe, szarawe, mniej żółte, albo już bardziej nude/beżowe. 
Bardzo ciekawy lakier, a mało popularny chyba :) Dlatego polecam fankom "kremów", będzie świetny i solo i pod zdobienia.
Jak już napisałam, jest mocno rozbielony, kredowy, pastelowy, więc mniej więcej wiecie jakiej aplikacji się można spodziewać - nie jest najłatwiejsza, ale znowu nie ma tragedii. Może smużyć, ale po chwili sam się wystarczająco poziomuje. Ma dobre krycie i całkiem niezły połysk. Na zdjęciach widzicie dwie warstwy na bazie, bez top coatu :) Schnie niby w miarę dobrze, ale znowu zauważyłam, że przez jakiś czas jest podatny na uszkodzenia, więc jednak lepiej nałożyć top :)
Według mnie jest piękny :)

 









Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

sobota, 15 listopada 2014

Live Love Polish: Color Club Flamingo

Hej :)
Dawno nie było neonów prawda? :D Może w pierwszej chwili pomyślicie, że to znowu prawie taki sam róż jak China Glaze Shocking Pink, albo Neon & on & on :) Ale nie... Dzisiejszy Color Club Flamingo jest zdecydowanie bardziej różowy od poprzedników, raczej czysty - bez domieszek brzoskwiniowych. No i oczywiście to niezła żarówa :D
Myślałam, że wykończenie będzie takie samo jak w tamtych Chinkach, ale jest inne. Mniej kredowe, mniej pastelowe, a bardziej jak typowy krem. Co za tym idzie, aplikacja jest przyjemniejsza, choć pewnie i tak osoby lubujące się w naprawdę łatwych formułach mogłyby narzekać ;) Przy tamtych neonach używałam trzech warstw i topu dla wyrównania, tu widzicie dwie warstwy bez topu, więc to chyba mówi samo za siebie :) Lakier wysycha raczej na błyszcząco, może nie na super błysk, ale satyną też bym tego nie nazwała, chyba, że baaardzo delikatną. Tempo schnięcia na początku jest dobre, ale długo pozostał podatny na małe wgniecenia, więc jednak radziłabym użyć wysuszacza.
Mówiłam już, że uwielbiam neony? :D

 





Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

piątek, 14 listopada 2014

Jelid - chusteczka zmywająca lakier z paznokci

Cześć :)
Jakiś czas temu zostałam zapytana, czy chciałabym przetestować nowość, która niedługo ma wejść na rynek. Chodzi o chusteczki do zmywania lakieru, a że nigdy nie miałam do tego celu niczego innego poza zwykłym płynnym zmywaczem - czemu nie :)
Opakowanie zawiera 50 sztuk chusteczek, każda zapakowana jest w osobną folię. Nie zawierają acetonu, a według producenta jedna chusteczka wystarcza na 10 paznokci. Jej rozmiar po rozłożeniu to 6 x 6 cm, czyli niewielki, ale jest całkiem dobrze nasączona. Jeśli chodzi o zapach to jest inny niż w zmywaczach, ja tu czuję alkohol i trochę octu, coś jak płyn do mycia szyb ;) ja nie jestem wrażliwa na zapachy, ale myślę, że na pewno nie każdemu przypadnie do gustu.
Ja swoje testy przeprowadziłam na dwóch lakierach. Pierwsza była ta czerwień Golden Rose, czyli baza, dwie warstwy lakieru plus top, który później dołożyłam, bo lakier nosiłam dość długo. Jedna chusteczka wystarczyła mi na zmycie 6 paznokci, przy czym wykorzystałam każdy skrawek chusteczki. Nie szło jakoś super łatwo, trochę trzeba się namachać. Resztę paznokci zmyłam dla porównania wacikiem i dobrym zmywaczem - no jakoś szybciej i wygodniej jednak. Ale nastąpiła bardzo ciekawa sprawa: Paznokcie zmywane chusteczką były idealnie czyste, skórki również, a te zmywane zmywaczem zafarbowane wyraźnie na różowo! To przy okazji dobry dowód na to, że niekoniecznie farbowanie zależy od lakieru, a może właśnie najczęściej od środka zmywającego ;) Poza tym chusteczka pozostawiła nawilżone zarówno paznokcie jak i skórki - zero wysuszenia, wyglądały bardzo zdrowo.
Kolejny test - różowa satyna Golden Rose. No tu było trudne zadanie: baza, dwie warstwy lakieru z upartymi drobinkami, top i top matujący :) Lakier sam w sobie nie jest łatwy do zmycia, nawet wacikiem. Chusteczką zmyłam dwa paznokcie, bo na tyle wystarczyła i nie chciało mi się używać kolejnej na następne. Szybciej było jednak tradycyjnym sposobem.
Jak widać są plusy, są minusy. Ogólnie pomysł jest świetny, gdyby tylko moc zmywająca tych chusteczek była lepsza byłoby idealnie. Na pewno super na wyjazd, obywa się bez taszczenia butli, tak samo fajnie wrzucić do torebki i mieć w razie potrzeby. Na pewno ważnym aspektem jest cena, a tej dokładnie nie znam, ale z tego co znalazłam to podobno 1 zł za dwie chusteczki, czyli dość sporo biorąc pod uwagę wydajność. Jeśli faktycznie można kupić na sztuki to fajnie, wypróbować jak najbardziej można. Natomiast wydać plus minus 20-25 zł na całe pudełko w ciemno to już gorzej...
Myślę, że dla osób, które malują kremami, delikatnymi lakierami bez wielu warstw ten produkt może się sprawdzić. Ale brokaty czy inne cuda? nie nie nie.
Nie odradzam, ani nie polecam jakoś szczególnie, choć te dwie saszetki za złotówkę pewnie bym kupiła z czystej ciekawości :) Ja z chęcią je będę zabierała na wyjazdy, bo z delikatnymi lakierami radzą sobie w miarę dobrze.

Skusicie się na próbę, czy nie jesteście ciekawe takich nowinek? :)




Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

czwartek, 13 listopada 2014

Lovely Snow Dust 3

Pokazywałam już dwa pozostałe numery z tej serii, tutaj "śnieżny" i tutaj troszkę złotego :) Seria była dostępna w tamtym roku, ale akurat podobne (takie samo?) srebro można znaleźć też w Golden Rose i możliwe, że także innych markach.
Ten typ piasku na pewno już dobrze znacie :) Mocno brokatowy, mocno chropowaty, zawierający większe heksy "lusterka" :) Jego kolor i to, że mega błyszczy czyni go dość odważnym lakierem, nie każdy będzie nosił taki mani :) Mi to nie przeszkadza, dlatego użyłam go jak widać solo, ale równie fajnie można go wykorzystać w mani jako niewielki akcent :) Odcień srebra jest bardzo jasny, na zdjęciach wychodzi troszkę ciemniej.
Aplikacja jest bardzo wygodna, choć krycie dość słabe, tzn zależy jakie warstwy malujecie. Ja użyłam trzech warstw. Może się wydawać sporo, ale idzie szybko, bo lakier szybko schnie :) Mój mani był gotowy w kilka minut przed wyjściem z domu, piaski to niezawodny sposób na pośpiech :D





środa, 12 listopada 2014

Live Love Polish: Color Club Disco Dress

Hej :)
Dziś mam wam do pokazania świetny fioletowy lakier. Mowa o Color Club Disco Dress i jeśli zerkniecie na jego zdjęcia w internecie i na moje to możecie się nieźle zdziwić ;) Tak, większość swatchy pokazuje go jako niebieski fiolet, albo czasem niemal sam niebieski. Absolutnie taki nie jest. Ale moich zdjęć też nie mogę określić bardzo dobrymi, bo to jest lakier niefotografowalny. Podobnie zresztą jest z moim innym ulubieńcem od CC - Mrs. Robinson - kto ma ten wie :) Powiedziałabym, że pierwsze zdjęcie jest najlepsze kolorystycznie z tych trzech.
No ale do rzeczy, jest to fiolet, z typu tych a'la neonowych, czyli z jednej strony nie typowa żarówa, ale jak na fiolet bardzo intensywny i z charakterystycznym wykończeniem neonów czyli satyną. Dzięki takiej formule wydaje mi się, że jeszcze bardziej zmienia swe odcienie w różnych światłach w porównaniu z innymi, np typowymi kremowymi lakierami. Odcień jest wg mnie fantastyczny, polecam fankom takich intensywnych fioletów zdecydowanie :)
Zwłaszcza, że formuła i aplikacja są bez zarzutu :) Maluje się przyjemnie, ładnie kryje - dwie warstwy w zupełności wystarczają. Wykończenie satynowe, co mi się w nim podoba to to, że jest absolutnie gładkie, nie miałam po pomalowaniu żadnych takich "mini" smug. Szybko się wybłyszcza, ale równomiernie dlatego wg mnie nie wygląda to źle, ja nawet nie dodałam błyszczącego topu tylko noszę go takiego solo :)
Schnięcie było takie sobie, pozostał chwilę plastyczny, ale użyłam pod niego dziadowej bazy i myślę, że to może być przyczyną, więc nie chciałabym sugerować czy wprowadzać w błąd.
Możecie go nabyć w Live Love Polish, mają też inne kolory tej marki, ale także innych, dla mnie na przykład mało znanych, a bardzo ciekawych :)





Lakier został wysłany m do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...